Love

sobota, 5 października 2013

Staram się nie igrać z losem i nie wierzę w przypadki,
podejmuję decyzję, choć nie potrafię ich sprawdzić.
A w sercu strach głównie od strat moralnych
przez ludzi, lecz tych z gatunku nielojalnych.
Nie ufam z góry, choć biję się z myślami.
jesteśmy źli z natury, niektórzy nawet do granic.
A sentymenty dawno odstawione na bok
krzyczą, by trafić w naszą słabość,
kreują nas na wojowników,
a uczucia nikną, gdzie uczymy się już cudzych nawyków.
Stoję na skraju, choć nie chciałam wierzyć w letarg,
gdzie ludzkie krzywdy mają na celu besztać.
Ta euforia wprowadza w stan agonii.
Odkąd stoję na scenie nie chciałam być jak oni.
Wciąż mi wróżą marną przyszłość, by
zabić hejtingiem swoje własne blizny i wstyd.
Bo cały czas mam w głowie taki stan, 
że nie mogę odejść.
Jak tu jest, powiedz?
Bo nie wiem czy mogę zapomnieć już,
a jak na razie mogę tylko myśleć i czuć.
Skoro znam już smak porażki , wiem jak smakuje problem
i jakie są skutki, jak się z niego nie wywiąże.
To może powinnam zacząć myśleć o jutrze,
choć mam takie odczucie, że ludzkie słowa są puste.
Jak szybko upadł nasz szacunek?
Każdy idzie w swoją stronę, bo dba o wizerunek.
Jak rzadko przepraszamy, pomimo winy,
a jak bardzo upadamy, gdy się tracimy?
Świat mnie uwiera, dziś zawiązał mnie w supeł.
Ty nie myśl o mnie, bo nie potrzebuję twoich wzruszeń.
I może gram tylko, by mydlić wam oczy,
opowiadam wam bajeczki, żeby was zauroczyć?
Nie bądź śmieszny, zarzuć mi hipokryzję,
bo większość zamiast słuchać woli być naszym widzem.
Po prostu kocham kłaść słowa na bit
i kiedy to robię, czuję, że spadam w górę jak bisz. 

Brak komentarzy: